czwartek, 9 kwietnia 2015

GDY MASZ W DOMU MAŁEGO NIEJADKA

Aparat fotograficzny przygotowany, piękny śliniaczek na szyi Twojego dziecka, pierwsza marchewka w miseczce, łyżeczka sylikonowa. Wszystko pięknie, ale buzia maluszka, jak tylko poczuł nowy smak jest mocno zaciśnięta. Głowa wykręca się na wszystkie strony robiąc uniki przed łyżką „samolocikiem”.
Nie tak wyobrażałaś sobie rozszerzanie diety swojego dziecka. Przecież byłaś dobrze przygotowana a tu klapa na całej linii.
Z pierwszym dzieckiem nie miałam problemu z karmieniem, jednak drugie okazało się oporne w tym temacie.
Karmiłam mlekiem modyfikowanym więc dietę zaczęłam rozszerzać po ukończeniu 4 miesiąca życia. Niestety była to droga długa i wyboista. Michaś nie chciał jeść ani owoców ani warzyw, kaszka z łyżeczki też była BLE, ba nawet z butelki potrafił wypić mleko a gdy zostawało gęstsze to kończył jedzenie. Mijały kolejne dni kiedy dziecko nie zjadało nawet łyżki z przygotowywanych dań. Irytowałam się, płakałam i rzucałam resztkami jedzenia do zlewu. Synek zresztą też płakał na widok łyżeczki. Brakowało mi nieraz cierpliwości i bałam się, że dziecko nie ma właściwej ilości składników odżywczych, że się nabawi jakiejś anemii albo przestanie rosnąć. Różne czarne scenariusze układałam ale żaden się nie sprawdził.
Próbowałam również soków, ale łyk z butelki był natychmiast wypluty. Dodawanie mleka do nowych smaków żeby je łagodzić też nie przynosiło pożądanych skutków. Ogólnie nic co radzi ekspert w ulotkach reklamowych, lekarz pediatra czy położna nie przekonywało mojego synka do jedzenia czegoś innego poza mlekiem z butelki.
Widząc zupełny brak współpracy odkładałam rozszerzanie diety o tydzień i następny i kolejny.
Odwiedziliśmy logopedę z którą kilka miesięcy współpracowaliśmy. Tak, bo logopeda nie jest tylko od wad wymowy i może pomóc.
Dopiero w 8 miesiącu nastąpił przełom. Michaś zaczął chętnie otwierać buzię. Przez przypadek okazało się, że nic co je nie może mieć konsystencji pure. Dziwne prawda? Zazwyczaj dzieci mają problem z gryzieniem i przełykaniem większych kawałków pokarmu. Gotowałam mu obiadki wg przepisów ze strony ale blender poszedł w odstawkę, wystarczyło większe kawałki podusić widelcem i nakarmić malucha.
Dziś tą niechęć do jedzenia tłumaczę wyżynającymi się ząbkami. Synek zaczął jeść gdy miał już 8zębów, wyrzynanie musiało go boleć, a jedzenie jeszcze potęgowało nieprzyjemne uczucie.
Wygląda bardzo dobrze, jest wesołym chłopcem, który kilka dni po pierwszych urodzinach zaczął sam chodzić a raczkował gdy skończył pół roku. Na rozwój fizyczny dieta mleczna nie miała żadnego wpływu.

Kilka rad dla mam borykających się z tym samym problemem.
1 Bądź cierpliwa, nerwy nic nie pomogą, a dziecko czuje nasze emocje.
2 Próbuj różnych konsystencji pokarmu (również soków) oczywiście uważając aby dziecko się nie zadławiło.
3 Dodawaj mleko czy też swoje czy modyfikowane żeby złagodzić smak wprowadzanych nowości
4 Rób kilka dni przerwy i ponawiaj próbę, aby dziecko nie wiązało jedzenia z negatywnymi emocjami.
5 Zmieniaj łyżeczki ale nie baw się w „samolociki” czy puszczanie bajek w czasie posiłku. Dziecko mimo wszystko ma wiedzieć, że je.
6 Próbuj podawać pokarmy gdy dziecko jest wypoczęte i lekko głodne. Gdy będzie czuło mocny głód najprawdopodobniej „jedzenie” i tak zakończy się płaczem i brakiem współpracy.
7 Odwiedź logopedę, niech zbada podniebienie i napięcie mięśni twarzy.

poniedziałek, 16 lutego 2015

DLACZEGO NIE GOTOWALIŚMY?

Michasia niechęć do jedzenia trwała bardzo długo. Nie chciał jeść ani gotowanych przeze mnie potraw, ani gotowych (nawet słoiczków próbowałam w celu rozwiązania problemu).
Dlaczego moje dziecko nie chciało jeść? Do końca pewności nie mam ale najprawdopodobniej przez wychodzące zęby. Gdy miał pół roku miał już 8sztuk, wyrzynanie musiało boleć stąd płacze na widok łyżeczki. Około 8miesiąca karmienie zaczęło przypominać jedzenie jednak nic co gotowałam nie mogło mieć konsystencji papki. Dziwne, nieprawdaż? Przecież dzieci karmi się idealnymi musami, pure. Nie u nas, rozgniecione widelcem, ugotowane warzywa z kawałkami mięska były i są nadal najchętniej jedzoną rzeczą. Owoce wchodzą średnio ale jabłko czy banan są codziennie. Na śniadanie czy kolację chlebek z wędliną, bo przecież kaszka to papka której Michaś nie jada. Jogurty też są bleeee. Ale nie mogę narzekać Michu JE i wcale nie widać po nim, że był niejadkiem.
Z powyższych problemów wynikała moja nieobecność na blogu. No bo co miałam opisywać?  
Aczkolwiek chyba stworzę osobny wątek na blogu dla Mam, które również mają problem z niejadkiem. Macie ochotę? Trzeba się wspierać. Sama nieraz płakałam z powodu niejedzenia mojego dziecka.

KASZA JAGLANA Z AROMATYCZNYM JABŁKIEM

O kaszy jaglanej zrobiło się głośno już dość dawno. Przyznam się, że przy karmieniu Natalki jakoś po nią jeszcze nie sięgałam. Michaś zaczął jeść jaglankę jak skończył 9mc ale w internecie czytałam, że nawet dla 4miesięcznego dziecka to wartościowa pozycja w żywieniu. Najlepiej będzie zapytać swojego pediatrę co on myśli o kaszy jaglanej dla małych brzuszków.

Dziś kasza jaglana z duszonym jabłkiem. W smaku całość przypomina tradycyjny ryż z jabłkami.


Składniki:
- kasza jaglana ugotowana według przepisu na opakowaniu
- średnie jabłko
- szczypta cynamonu
- kilka rodzynek niesiarkowanych
- kilka łyżek wody lub soku jabłkowego

Gotujemy:
Jabłko obieramy i kroimy na mniejsze kawałki. Przekładamy do garnuszka dodajemy rodzynki i cynamon. Całość dusimy w wodzie lub w soku jabłkowym do miękkości. Zajmie to kilka minut od momentu zagotowania.
Do miseczki przekładamy kaszę w odpowiedniej ilości dla naszego dziecka a na wierzch układamy jabłka.

Uwaga:
Możemy użyć jabłka pieczonego z tego przepisu KLIK